Balvenie – alfabet whisky

Przeczytanie tekstu zajmie Ci ok. 4 min.
whisky_balvenie_szkocka_krata

Balvenie destylarnia źródło: wikimedia

Balvenie – kwintesencja Speyside

Często jak dostaję pytanie o whisky „typową” dla regionu Speyside, to na myśl przychodzi mi właśnie Balvenie. To gorzelnia położona w centrum Dufftown, czyli w sercu tego regionu. Tuż obok niej mieszczą się dwie inne destylarnie – Kininvie i Glenfiddich. Czy to przypadek? Nic z tych rzeczy – wszystkie trzy należą do tego samego właściciela  – firmy William Grants & Son. Ale po kolei…

Balvenie została założona w 1892 roku, czyli kilka lat po rozpoczęciu działalności jej ciut starszej siostry – Glenfiddich. Gorzelnia stoi praktycznie w cieniu ruin zamku Balvenie. Początkowo, destylarnia miała nazywać się Glen Gordon, jednak ostatecznie postanowiono ochrzcić ją imieniem pobliskiego zamczyska. Przełom XIX i XX wieku to okres, kiedy gorzelnie powstawały jak grzyby po deszczu. Rodzina Grant długo nie zwlekała z uruchomieniem kolejnej, po Glenfiddich, destylarni. Nową gorzelnię wyposażono w alembiki zakupione „z drugiej ręki” – wcześniej destylowały one spirytus m.in. w Lagavulin.  Przez całe dziesięciolecia whisky z destylarni Balvenie służyła do komponowania blended whisky i nie występowała jako single malt.

Wszystko zmieniło się w 1973 roku, kiedy to zadebiutowała pierwsza whisky słodowa. Kilka lat później pojawiła się edycja 10yo Founder’s Reserve – obecnie jeszcze dostępna, ale w niewielkich ilościach. Bez wątpienia przełomem było pojawienie się kolejnych edycji, w szczególności bardzo popularnej i dobrze odbieranej Balvenie 12yo Double Wood. Zmiana profilu działalności destylarni – z dostarczyciela komponentu do blended whisky do ważnego gracza na rynku single malt – to zasługa jednego człowieka, Davida Stewarta.

Balvenie wchodzi do gry

David Stewart pojawił się w gorzelni w 1962 roku, czyli gdy jeszcze nikt nie produkował tam whisky single malt. Rozpoczął on pracę jako „pracownik biurowy”, skończył jako wybitny Master Blender. To za jego czasów destylarnia zaczęła wydawać whisky słodową. To dzięki jego pomysłowi stała się istotną destylarnią na rynku. Tym pomysłem było „finiszowanie”. Można powiedzieć, że Stewart jest ojcem (a na pewno popularyzatorem) dodatkowego finiszowania w innych beczkach (innym drewnie) niż używane w czasie dojrzewania. Efektem jego pracy było m.in. wydanie wspomnianej już edycji 12yo Double Wood. W jednym z wywiadów David Stewart powiedział tak: „To z niej jestem prawdopodobnie najbardziej dumny. Ponieważ to właśnie zaznaczyło Balvenie na mapie i to właśnie wtedy sprzedaż Balvenie zaczęła być taka, jaka jest dziś”. Później pojawiły się w portfolio gorzelni przeróżne „finisze” m.in. po porto czy po rumach (świetna edycja 14yo Caribbean Cask). Poszczególne finisze nie zabijają na szczęście charakteru tej whisky – dla mnie bogatego w zapachu i smaku „speysidera” – owocowego, miodowego, przyjemnie waniliowego, lekko orzechowego, ze szczyptą iskrzących na języku przypraw.

Doniosłość osiągnięć Davida Stewarta jest doceniana przez specjalistów i fanów whisky, wśród których cieszy się on należnym szacunkiem. Jego pracę dostrzeżono również na Dworze Królewskim. W czerwcu 2016 roku został on Kawalerem Orderu Imperium Brytyjskiego (MBE) odznaczonym osobiście przez Jej Wysokość Królową Elżbietę II.

Balvenie dziś

whisky_balvenie_szkocka_krata

Balvenie alembiki autor zdjęcia: Mariusz Urbański z Boat City Whisky Club

Balvenie to synonim bardzo dobrej (jeśli nie świetnej) whisky single malt. Moim skromnym zdaniem prześcignęła ona już jakością swoją starszą siostrę (Glenfiddich). Prawdopodobnie dlatego jest ona coraz bardziej popularna wśród fanów whisky. Pomimo tego, że moce przerobowe destylarni są imponujące (11 alembików produkuje ok. 7 mln litrów spirytusu rocznie), to właściciel dba o to, aby nie zdarzyła się sytuacja, że popyt będzie wyższy niż podaż.

whisky_balvenie_szkocka_krata

Balvenie washback autor zdjęcia: Mariusz Urbański z Boat City Whisky Club

W związku z tym firma William Grant’s & Son postanowiła wybudować kolejną gorzelnię – Ailsa Bay, w której alembiki mają taki kształt jak te w Balvenie. Poza tym, gorzelnia nie sprzedaje (co do zasady) whisky niezależnym bottlerom. Polityka firmy Grant’s & Son jest w tym zakresie identyczna dla wszystkich jej single malt. Jeśli już jakaś beczka jest sprzedawana na zewnątrz, to zawsze jest ona mieszana. Gdy jest to beczka Balvenie, to dodaje się do niej ciut Glenfiddich, i odwrotnie. W ten sposób firma dba o swoje marki, ponieważ tak „zmieszana” whisky nie może już nosić nazwy destylarni, z której pochodzi. Dlatego też Balvenie z odrobiną Glenfiddich nosi nazwę Burnside i jako taką można znaleźć ją w ofercie firm zajmujących się bottlingiem. Miałem okazję ją ostatnio spróbować podczas Boat City Whisky Weekend 2018.

whisky_balvenie_szkocka_krata

Balvenie magazyn autor zdjęcia: Mariusz Urbański z Boat City Whisky Club

Podsumowując, ja nie mam żadnych wątpliwości, że whisky spod znaku Balvenie można pić i kupować w ciemno. Nigdy się na niej nie zawiodłem i powiem szczerze, że chyba nie znam nikogo, kto by powiedział, że to słaba lub przeciętna destylarnia. Ja zdecydowanie polecam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.