Pawlina Tennessee Whiskey – test whisky
Sierpniowy długi weekend był okazją, by nareszcie sprawdzić, co kryje się w butelce Pawlina Tennessee Whiskey. Czy bliżej jej do Jack’a Daniels’a, czy do klasycznego bourbona?
Z ziemi wło… amerykańskiej do Polski
Co najlepiej popijać latem… Zimny chmiel? Słodziutką trzcinę cukrową? Niewymagającą kukurydzę? A może tradycyjny jęczmień? No ewentualnie winogronowy soczek? Chyba że jesteśmy u cioci na imieninach, to wiadomo — żyto i ziemniaki.
Fakt faktem latem jakoś niespecjalnie ciągnie mnie do whisky, dużo chętniej sięgam po inne trunki, szczególnie wino do obiadu albo bourbon do kolacji. Gdy więc w niedawnej przesyłce z M&P znalazłem Pawlina Tennessee Whiskey, pomyślałem, że chyba mnie szpiegują. Skąd oni wiedzą, że jestem teraz na etapie amerykańskiej kukurydzy?!
Nie będę się rozpisywał o różnicach pomiędzy bourbonem a Tennessee whiskey, co nieco o tym pisałem już wcześniej, raz w artykule o burbonach, a raz przy okazji wpisu o Jack Daniel’s. Różnice są, ale dla mnie tak czy siak, jedno i drugie to w dużej mierze waniliowy słodziak do sączenia w leniwe dni.
Czy Pawlina Tennessee Whiskey zda egzamin i stanie się alko pierwszego wyboru do meczu lub do serialu na ejdżbio? Mówię: „sprawdzam!”
Moja opinia o Pawlina Tennessee Whiskey
Wzok: barwa typowo „whiskowa”
Zapach: ziołowy bourbon. Sporo „suchych” przypraw/ziół, wanilia, marcepan i …. nafta
Smak: smooth, lody waniliowe z karmelem
Finisz: przyjemny, kokosowa princessa
Cena: ok 100 zł
Próbować czy nie próbować?
Nie powiem o sobie, że jestem znawcą bourbonów, ale faktem jest, że trochę ich już w życiu spróbowałem. Niektóre takie jak np. Woodford Reserve Double Oaked albo Booker’s czy Baker’s to dla mnie niedoścignione wzory. I rzecz jasna nie porównuję trunku do M&P z tymi „pomnikami”. Ty też tak nie rób! Nie ta liga, nie ten target, nie ta cena, i chyba nawet nie takie założenie producenta.
Popijając Pawlina Tennessee Whiskey, zastanawiałem się, czy warto wydać 100 zł, żeby wypić ją ze znajomymi w czasie grilla zamiast np. Buffalo Trace czy zwykłego Wild Turkey.
Powiem w ten sposób: whiskey od M&P jest tak bardzo pijalna, że chyba każdemu zasmakuje. Ale mnie w niej czegoś brakuje.
Zapach jest bardzo obiecujący – dominuje w nim coś ziołowego. Podobnie było z Balcones Texas Pot Still Bourbon, choć tamten trunek był gorzkawy. Pawlina Whiskey jest ewidentnie słodka, deserowa. Ten ziołowy zapach to jednak nie świeża łąka pełna zieleniny, ale wysuszone na wiór przyprawy z papierka. To coś ciekawego, coś, co (przynajmniej w zapachu) charakteryzuje ten trunek. No i nafta. Tak, tak, gdzieś tam w tle majaczy zapach nafty, bez dwóch zdań! Oczywiście, jest też gładko-waniliowo i gładko-marcepanowo.
Okej, zapach zapachem, ale przecież liczy się smak. I tu niestety małe rozczarowanie, przynajmniej dla mnie. Ta whiskey jest zbyt grzeczna. Filtracja przez węgiel drzewny i zbicie alkoholu do 40% zdecydowanie wykastrowały smak. Powiedziałbym, że jest taki pluszowy, a ja bym wolał trochę papieru ściernego. Jednak ci, którzy wybierają amerykańską whiskey właśnie dla jej smooth & velvet charakteru, będą ukontentowani.
No więc jak – próbować czy nie próbować? Zabrać na imprezę czy jednak nie wychylać się z takimi nowościami?
Parafrazując słynną kwestię z „Potopu” (taaa, ja z tego pokolenia, co czytało książki) – Ojciec, brać!
A bajdełej, kto z boomersów pamięta to?
(kurde, kto by wówczas pomyślał, że będzie coś takiego jak internet, w którym można sobie pisać recenzje whiskaczy z Ameryki)
albo to….