Prezentacja The Glenlivet Code
Rodzina The Glenlivet, czyli klasyka Speyside
Destylarni The Glenlivet chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Wszak to legendarna gorzelnia, bo przecież „od niej wszystko się zaczęło”. Dla szybkiego przypomnienia – był to pierwszy zakład, który zaczął legalnie produkować whisky. Działo się to wszystko w 1824 roku. Gorzelnia działa po dziś dzień produkując różne single malt, ale wszystkie je łączy pewne DNA gorzelni. Jako typowy przedstawiciel regionu Speyside, whisky tam produkowana jest delikatna, lekko floralna i soczyście owocowa, wyjątkowa przystępna i pijalna.
Tym bardziej było mi miło, gdy okazało się, że będę mógł wziąć udział w prezentacji bardzo wyjątkowej whisky z rodziny The Glenlivet – limitowanej edycji o nazwie Code, o której wiemy tylko tyle, że …. istnieje 🙂 Tak, tak, wyjaśnię to za chwilę. Pełen nadziei i wiary w niezawodność tej gorzelni pojechałem do Warszawy, aby sprawdzić, co prezentuje nowe speysider.
The Glenlivet w całej krasie
Zanim jednak przyszło to spróbowania gwiazdy wieczoru, uczestnicy zapoznali się z podstawowymi edycjami z gorzelni. Degustacja whisky to nie może być pośpieszne i pochopne wydarzenie. Dlatego też line-up został tak ułożony, żeby powoli poznawać walory tej destylarni. Zaczęliśmy od:
- The Glenlivet Founder’s Reserve – whisky ta powstała w czasie, gdy na niektórych rynkach zabrakło klasycznej „12-latki”. Whisky dojrzewa w beczkach po burbonie i jest to tzw. NAS whisky. Jest delikatna, owocowa, przeważają w niej cytrusy.
- The Glenlivet 12yo – whisky ta wróciła na polski rynek po kilku (bardzo smutnych) latach nieobecności. Absolutna klasyka wśród whisky. Świetnie zbudowana, przyjemnie lekka, owoce z sadu grają w niej pierwsze skrzypce.
- The Glenlivet 15yo French Oak – ten single malt swój charakter zawdzięcza maturacji w beczkach z dębu europejskiego z Francji. Oprócz typowych dla tej gorzelni owoców, pojawia się także spoko przypraw. Ta whisky mocno iskrzy na języku i fajnie rozgrzewa.
The Glenlivet Code – wielka enigma
Po nich pojawiła się gwiazda wieczoru – single malt The Glenlivet Code. To trzecia seria „tajemniczych” whisky z tej destylarni. Wszystko zaczęło się od edycji ALPHA, później pojawił się Cipher. Łączyło je to, że były rozlane do całkowicie czarnych butelek, bez jakichkolwiek oznaczeń co do wieku czy beczek. Dodatkowo, nie ujawniono żadnych oficjalnych not zapachowo-smakowych. Każdy konsument mógł na stronie internetowej wypełnić specjalny test, by przekonać się, czy wyczuł to, co zaplanował w tych whisky Alan Winchester – Master Distiller gorzelni.
Code jest kontynuacją serii. Też mamy czarną butelkę i żadnych informacji co do wieku czy użytych beczek. Jest również test do wykonania na firmowej stronie. Jaki jest więc ten tajemniczy single malt? ……. No chyba nie myślicie, że odbiorę Wam zabawę w degustację w ciemno. Kupcie i spróbujcie, przekonajcie się, sprawdźcie się w teście. Powiem Wam tylko tyle, że absolutnie (!!!) warto ją spróbować. Bardzo mi posmakowała. Przypomina trochę whisky z innego regionu Szkocji, ale nie powiem nic więcej. Kod Code wart jest rozszyfrowania.
Na zakończenie degustacji mieliśmy okazję jeszcze spróbować:
- The Glenlivet 18yo – pierwsza tego wieczoru whisky, która dojrzewała w beczkach po sherry. Bardzo bogata i ułożona. Dla mnie to single malt, w którym czuć sporo orzechów i dębiny. Świetna rzecz!
- The Glenlivet 21yo – ostatnia whisky wieczoru także pochodzi z beczek ex-sherry. Przesiąknięta wędzoną śliwką, czekoladą i dębiną. Wyśmienita.
Przyznam szczerze, że nie pamiętam, żebym kiedyś pił jakąś whisky The Glenlivet, która by mi nie smakowała. Ta destylarnia to synonim marki, która nigdy nie zawodzi. Ich najnowszy produkt, czyli single malt Code tylko potwierdza to, że whisky z tej gorzelni można pić w ciemno. Dosłownie i w przenośni.