Whisky & Food Festival 2018
Whisky & Food Festival 2018 w Mikołowie
Już po raz trzeci Mikołów gościł sympatyków dobrej whisky, dobrego jedzenia, czyli po prostu dobrej zabawy. Whisky & Food Festival w czerwcowe, upalne popołudnie zawitał na Śląsk. Wszystko za sprawą Szymona z Simon says whisky i osób z nim współpracujących. Ci zapaleńcy stworzyli imprezę o niepowtarzalnym i wyjątkowym klimacie. Dlatego już na wstępie – OGROMNE BRAWA i GRATULACJE 👏👏👏 !!!!
Każdy festiwal, każda impreza ma swoją charakterystykę, swój własny styl, własną oprawę – przynajmniej dobrze gdyby tak było, żeby wyróżniać się czymś na tle innych. Dlatego też nie ma się co silić na porównania Whisky & Food Festival z innymi imprezami. Wydarzenie w Mikołowie jest inne, niepowtarzalne, charakterystyczne. Uderza na nim przede wszystkim bardzo rodzinny klimat! Mnie bardziej się wydawało, że jestem z wizytą u starych, dobrych znajomych niż na jakiś targach alkoholi. Co więcej, na każdym kroku można było zamienić z kimś słowo i popróbować czegoś w miłym towarzystwie. Było po prostu błogo, spokojnie, nieśpiesznie. Bez hałasu, bez zbędnych „polepszaczy atmosfery”. Tak ja na niektórych produktach jest napisane, że „nie zawiera środków konserwujących, spulchniaczy, barwników itd.”, tak Whisky & Food Festival jest imprezą w czystej formie 🙂
Stoiska pełne cudów
Jak na Whisky & Food Festival przystało, stoły pełne były smakowitych przekąsek, a stoiska wystawców uginały się pod ciężarem alkoholowych frykasów. Nie będę opisywać poszczególnych stanowisk, bo jeszcze kogoś bym przez przypadek pominął. Zapewniam, że na każdym z nich można było znalaźć coś dla siebie – z każdego regionu Szkocji, z każdego rodzaju whisky, a tego burbony czy irlandzkie whiskey. Podczas festiwalu udało się spróbować wielu pysznych rzeczy, a w pamięci zapadło szczególnie kilka dramów.
anCnoc Peatheart
Na dzień dobry spróbowałem anCnoc Peatheart – tak, wiem, że torf na początek to być może kiepski pomysł. Znam inne wersje torfowych anCnoc’ów, ale tą whisky miałem okazję spróbować po raz pierwszy. Peathaert ma zadeklarowane 40 ppm, czyli poziom torfu zbliżony jest do Lagavulin 16yo. Bardzo przyjemna whisky, połączenie delikatnego charakteru anCnoc (taki trochę Speyside, trochę Highland) z solidną dawką torfu.
Teaninich 11yo Cadenhead
Kolejna bardzo ciekawa whisky to Teaninich 11yo by Cadenhead. Ta single malt ma bardzo konkretną zawartość alkoholu, bo aż 55,7%, co oczywiście oznacza brak filtracji na zimno i butelkowania z mocą beczki. Zaskakujące było to, że przy tej mocy jest to naprawdę delikatna whisky. Świeża, łagodna, owocowa, z wyczuwalną wanilią. W sam raz na upalne popołudnie.
Talisker 25yo
Whisky Talisker zawsze jest mile przeze mnie widziana (i pita), a wersja 25-letnia rozkłada wiele innych na łopatki. Talisker 25yo to po prostu cała potęga morza. To tak jakby w czasie sztormu stać na dziobie łodzi!! Do tego jeszcze przyjemna słodycz toffi, trochę dymu (takie kopcące się ognisko na plaży). No cudowne wrażenia.
Glendronach 1975 Ian Macleod
Na koniec whisky, która wryje się w pamięć każdemu, kto ją powącha i spróbuje. Glendronach 1975 od Ian Macleod. Zabutelkowana w 2009 roku z mocą 43%. Już pierwsze spojrzenie na napełniony kieliszek powoduje, że ciarki przebiegają po plecach. Barwa bardzo, bardzo mocno zaparzonej herbaty, mocno brązowa, z jakimiś ciemno bordowymi przebiciami. Wiadomo już, że to będzie sherry cask w najlepszym wydaniu. Zapach to po prostu eksplozja suszonych owoców, wszelkie możliwe wariacje na temat rodzynek, fig, śliwek. Po raz kolejny już taka „sherry bomb” skojarzyła mi się z maggi do zupy – takie wrażenia miałem już z inną whisky podczas Boat City Whisky Weekend. Glendronach 1975 smakowała cudownie, była niezwykle bogata – kompot z suszu, wędzone śliwki, czarne wiśnie. Wyjątkowa whisky.
Whisky & Food Festival, czyli tam trzeba być
Jeśli lubisz smakować dobrą whisky w doborowym towarzystwie, chcesz się przy whisky zrelaksować, odpocząć, porozmawiać na tematy „whiskowe i niewhiskowe”, to Whisky & Food Festival jest zdecydowanie dla Ciebie. Absolutnie wyjątkowe wydarzenie. Familiarny charakter, przyjemna atmosfera, urokliwa okolica, wspaniała whisky, pyszne jedzenie – czego chcieć więcej!
Podpowiadam więc – warto śledziź stronę Whisky & Food Festival, ponieważ bilety na tą imprezę rozchodzą się jak ciepłe bułeczki. Trzeba trzymać rękę na pulsie, by zawitać do Mikołowa. Jeszcze raz podziękowania i pozdrowienia dla organizatorów, wystawców, znajomych i nieznajomych festiwalowiczów – niech moc whisky będzie z Wami !