Ardbeg Uigeadail – test whisky
Whisky Ardbeg Uigeadail
Ardbeg, czyli klasyka torfowych whisky. Kanon i ikona. Trudno sobie wyobrazić degustację poświęconą dymnym single malt, na której nie było by jakiejś wersji Ardbeg. To tak, jakby pojechać nad polskie morze i nie zjeść ryby ze smażalni 😉 😛 Destylarnia przez długi czas oferowała w swoim podstawowym portfolio jedynie trzy wersje whisky – „najpodstawowszą” Ardbeg TEN oraz Ardbeg Uigeadail oraz Corryvreckan. Od 2017 roku doszła jeszcze edycja An Oa, a jeszcze później Wee Beastie.
Oprócz wyżej opisanej serii podstawowej, gorzelnia co jakiś czas wypuszczała na rynek swoje edycje specjalne. Tradycją jest wydawanie limitowanych single malt na tzw. Ardbeg Day. To w tej serii wyszły między innymi Kelpie czy Ardbog.
Wracając jednak do Ardbeg Uigeadail. Jest to single malt, która nie ma określonego wieku. Dojrzewała w dwóch rodzajach beczek – ex-burbon oraz ex-sherry. Dzięki temu moc torfu została przełamana przyjemną, lekką „owocowością”. Tym bardziej, że Ardbeg Uigeadail ma moc 54,2% alkoholu. Whisky ta nie była więc filtrowana na zimno, nie barwiono jej również karmelem. Zawartość „torfowych” fenoli w tym trunku jest porównywalna z klasyczną „Dziesiątką” i kształtuje się mniej więcej na poziomie 50 ppm, co oznacza, że jest to mocno torfowa whisky.
Moja opinia o Ardbeg Uigeadail
Wzrok: ciemnozłoty
Zapach: mocny torf, wszechobecny dym, skórzana kurtka, benzyna, po chwili pojawiają się suszone owoce
Smak: lekka słodycz zmieszana z torfem, szpital, dym i lekko pikantnie i pieprznie
Finisz: dość długi, dymny
Cena: 250-300 złotych
Cóż powiedzieć – pyszota! Pięknie torfowa, nieco słodkawa. Jak przystało na potwora z Islay – jest moc !! Jest to whisky, która mi bardzo smakuje. Dymność w sam raz, woltaż także. Gites! Wszystkich tych, których trochę odrzucał Ardbeg Ten, zachęcam, żeby spróbowali tej wersji. Przyjemna słodycz, która jest w tej single malt, lekko „wygładza” torfowość. Ardbeg Uigeadail przez to nie wydaje się tak intensywnie torfowa jak „Dziesiątka”. Choć oczywiście żaden fan torfu nie będzie zawiedziony, gdyż to tylko wrażenie. Zadymienie jest tu wszechobecne, mocne, konkretne.
Dla mnie Ardbeg Uigeadail pachnie przede wszystkim benzyną, stacją benzynową. No cóż, tak mi się to właśnie kojarzy 😉 O ile klasyczna „Dziesiątka” przypomina mi bardziej świeżo lany asfalt, to w Uigeadail dominują wg mnie troszkę inne aromaty. Coś pomiędzy benzyną z dystrybutora a rozgrzanym olejem silnikowym. Brzmi absolutnie zachęcająco, czyż nie? Tak więc, jeśli w duszy gra Ci miłość do ostrych, mocnych, spalonych aromatów i smaków, to ta whisky jest dla Ciebie. Możesz dodać Uigeadail albo do listy zakupów albo do listu do św. Mikołaja.