Bunnahabhain – alfabet whisky
Myślę, że ok. 90% osób, które piją whisky, na hasło „Islay” mają odzew „torf”. Trudno się z tym nie zgodzić, bo ta wysepka to brama do piekła, a tamtejsze whisky są pełne dymu i sadzy, pachną chemią, benzyną i smołą. Jednak wśród gorzelni produkujących typowe dymne trunki, leży również taka, która co prawda na torf się nie obraziła, jednak słynie z nieco innych klimatów. Destylarnia Bunnahabhain to perełka z Islay.
Skąd się wzięła Bunnahabhain
Gdy czyta się o historii whisky, to w każdym opracowaniu pojawia się informacja o bimbrownikach ukrywających swój drogocenny towar przed władzą królewską, a właściwie przed wysokimi podatkami. Można więc powiedzieć, że szkocka whisky miała swój początek w szarej strefie 😉 , bo przecież nikt nie chce być łupiony przez fiskusa.
Nie inaczej było z wyspą Islay, gdzie schronienia szukali ci, którzy chcieli robić whisky i nie być dożynani ogromnymi daninami. Na szczęście sytuacja zmieniła się z początkiem XIX wieku, gdy obniżono podatki, a producenci mogli wyjść z podziemia.
Zmianę postanowił wykorzystać William Robertson, który w 1881 roku postanowił otworzyć gorzelnię w północnej części wyspy Islay, w pobliżu rzeki Margadale. Dostęp do źródła wody oraz łatwość transportu morzem jęczmienia i whisky był kluczowe przy wyborze miejsca.
Nazwa Bunnahabhain pochodzi od zatoczki, nad którą przycupnęła gorzelnia i oznacza „usta rzeki” (z jęz. szkockiego gaelickiego). Zatoka znajduje się na wodach cieśniny Sounds of Islay, czyli…. Caol Ila. Dokładnie tak jak destylarnia-sąsiadka. Oba zakłady dzieli jakieś 10 km drogi.
Jeśli chcecie się przekonać, jaki brzmi Islay, obejrzyjcie ten film
Czy można nie kochać Bunnki
Pewnie dlatego, że wymowa nazwy whisky nie jest najprostsza, zwykle fani whisky Bunnahabhain określają pieszczotliwie Bunnką. Generalnie, gdy spojrzeć w portfolio destylarni, to produktów o dziwnych nazwach jest tam co niemiara. Od dostępnej w naszych marketach whisky Bunnahabhain Stiùireadair (Stiuradur), poprzez Toiteach a Dha (Tojciach aDa, zwana przez niektórych Wojciech 😉 ) czy Eirigh Na Greine (Eranagrejn albo -grejnu).
Dobrze, że w ofercie wciąż jest klasyczna Bunnahabhain 12yo, bo tu z wymową nie ma problemu. Tym bardziej, że to doskonała pozycja (dużo lepsza niż Stiùireadair), aby zacząć poznawać whisky z tej gorzelni. Dwunastka, która zadebiutowała na rynku ponad 40 lat temu, ciągle ma swoich fanów, do których również się zaliczam. To jednak z najlepszych podstawek na rynku.
Gorzelnia wciąż się rozwija i zmienia. Jakiś czas temu doszło do odświeżenia etykiet (te starsze były ładniejsze z nieodżałowaną Bunnahabhain 18yo), nadal dochodzą nowe produkty.
Na wstępie wspomniałem, że Bunnka nie słynie akurat z torfu, jak np. jej sąsiadka Caol Ila. To prawda, choć troszkę się to zmienia, bo gorzelnia dostrzegła, że pochodzenie z Islay do czegoś zobowiązuje. Stąd też w ofercie pojawiły się dymne Bunnki jak np. wspomniana Toiteach a Dha.
Produkty z tej gorzelni obecne są również na niezależnym rynku. Bez większych problemów można znaleźć Bunnahabhain od różnych bottlerów (np. Bunnahabhain 2008 The Octave Duncan Taylor). Sama destylarnia również regularnie wypuszcza butelki dość mocno limitowane.
Tak się rozpisałem, a jeszcze nie wspomniałem, jaka jest whisky Bunnahabhain. Oczywiście każda inna 😉 Mnie Bunnka kojarzy się z prażonymi orzeszkami z solą, solonym karmelem, lekką nutą morską. Z pewnością to jedna z moich ulubionych destylarni.