Strathmill 11yo James Eadie – test whisky
Długo walczyłem z tą butelką, oj długo. Aboslutnie sherrybombowa whisky. Tylko czy właśnie tego warto szukać w szkockich malt’ach? 11yo Strathmill od James Eadie moim zdaniem pokazuje, że nie do końca tędy droga.
Sherry i długo długo nic
Czy to tylko moda, czy może faktycznie whisky ex-sherry są lepsze? Ale nie jakieś tam marne sześciomiesięczne „sherry finish”, tylko rasowe sherry bomby z beczek pierwszego napełnienia.
Strathmill 11yo James Eadie jest przykładem właśnie takiej whisky. Wydestylowano ją 15/05/2009, a do butelek poszła w 2020 roku w mocy beczki 58,5%. W sumie rozlano 617 butelek. Patrząc na taki opis, można pomyśleć: „Co mogło tu pójść nie tak?”. Ano właśnie…
Moja opinia o Strathmill 11yo James Eadie
Wzrok: bardzo ciemna herbata
Zapach: czekolada, mocne sherry, bakalie
Smak: słodko-czekoladowo-rodzynkowy, plus wytrawne Oloroso, bogato i esencjonalnie
Finisz: czekoladowo-czekoladowy o smaku czekoladowym
Czy to whisky
Butelkę otworzyłem w listopadzie 2020 r., a skończyłem ją dopiero teraz. I w sumie nie miałem w planach opisywać tej whisky, ale…
Powiem szczerze – męczyłem się z tą whisky. I to mocno. Pewnie niejedna osoba popuka się w czoło i pomyśli „Co on pisze?”. Przecież beczka first fill Oloroso musiała oddać whisky bardzo dużo. I właśnie oddała. I właśnie w tym tkwi szkopuł.
Ta Strathmill jest jak nowoczesne sherrybomby. Destylat sam w sobie łagodny (jak na Speyside przystało), zupełnie nie przebija się przez grubą warstwę sherry. Czy to wciąż whisky, czy może już wzmacniane wino z whiskowym akcentem?
Od jakiegoś już czasu można zaobserwować pewien trend – im bardziej czarna whisky, tym lepsza, a przynajmniej tym szybciej się sprzedaje. Wykorzystują to i destylarnie, i niezależni bottlerzy (jak James Eadie). Nie jestem znawcą whisky, więc nie wiem, czy to kwestia mody, czy może faktycznie te czarne, sherrowane whisky są lepsze.
Tylko wszystko jest fajne, gdy sherry TOWARZYSZY whisky, a nie gdy ją dominuje. Tak uważam. W Strathmill James Eadie winna beczka absolutnie przykryła wszystko. Jeden dram do wypicia – ok, dwa – da radę, butelka – potrzebowałem dwóch lat, by ją opróżnić.
Lubię whisky z beczek po sherry, nie przepadam za whisky przesherrowanymi. Lubię, gdy beczka po Oloroso czy po PX jakoś ubogaca spirytus, zmienia go, eksponuje jego walory. Nie lubię, gdy beczka zabija DNA destylarni, przykrywa charakter spirytusu, dominuje.
Dobra, kończę te moje żalenie się. W Strathmill 11yo JE było za dużo sherry, dużo za dużo. Przynajmniej dla mnie. To nie moja bajka.