Port Charlotte 10yo – test whisky

Przeczytanie tekstu zajmie Ci ok. 3 min.
whisky_port_charlotte_szkocka_krata
Port Charlotte 10yo

Whisky Port Charlotte 10yo

Fanom whisky bardzo dobrze znana. Tym, którzy dopiero poznają świat single malt – pewnie nieco mniej, z uwagi na swoją niezbyt dużą podaż, częste zmiany w produktach, no i ukrywanie się pod innymi markami. O czym mowa? O Bruichladdich – destylarni z Islay, która przez fanów pieszczotliwie określana jest po prostu Laddie. Od razu uprzedzam, to nie jest żadna „Lejdi”, tak jak nie raz, nie dwa dane mi było słyszeć (o wymowie więcej tutaj). Co ta gorzelnia ma wspólnego z Port Charlotte 10yo? Ano to, że właśnie tam powstaje ta single malt.

Bruichladdich to przedziwny zakład, który obecnie uchodzi za pioniera w wielu kwestiach. Destylarnia założona została już w 1881 roku, czym dumnie się chwali w swoim logotypie. Dla wielu osób punktem zwrotnym w jej historii jest przejęcie zakładu na początku XXI wieku przez grupę prywatnych inwestorów. Wraz z nimi do destylarni trafił legendarny Jim McEwan, który porzucił wieloletnią pracę w pobliskiej Bowmore. Pod jego rządami Bruichladdich rozkwitła na dobre (choć sam Jim juz tam nie pracuje). Mocno postawiono na tożsamość lokalną, stąd też edycje sygnowane jako Scottich Barley czy Islay Barley. Co więcej, nie obawiano się eksperymentów, czego najdobitniejszym przykładem jest marka Octomore. Oprócz niej, czyli trofowych megapotworów, gorzelnia wypuszcza także nietorfową serię – whisky Bruichladdich, a także średnio torfową markę Port Charlotte.

Przechodząc do meritum ˜– single malt Port Charlotte 10yo Heavily Peated (bo tak brzmi cała nazwa) zadebiutowała w 2018 roku. Jak podaje producent (to też pewna nowinka w świecie whisky – pełna transparentność) destylat powstał wyłącznie z jęczmienia z Inverness-shire. Whisky zabutelkowana jest w mocy 50% alk., bez filtracji na zimno, bez koloryzowania karmelem.


Moja opinia o Port Charlotte 10yo

Wzrok: jasny złoty

Zapach: nieco słodki dym, wanilia, powietrze po burzy nad morzem, cytrusy w tle

Smak: wanilia, biszkopty, słodkie ciasto, ostry torf

Finisz: długi, dym i słodkie cytrusy

Cena: 250 – 300 złotych


Nie przypominam sobie, żeby kiedyś whisky od Bruichladdich mnie zawiodła. Może tylko niektóre z nich ciut, ciut odbiegały od „średniej”. Z całą pewnością whisky Port Charlotte 10yo Heavily Peated trzyma poziom.  Przyjemnie dymna whisky, nieco słodka, trochę morska. Dojrzewanie odbywało się w beczkach w kombinacji: 65% ex-american whiskey first fill, 10% ex-american whiskey 2nd fill oraz 25% 2nd fill po francuskim winie. Warto zwrócić uwagę, że mowa tu NIE o ex-burbon, a o amerykańskiej whiskey. Daje to zdecydowanie szersze pole do wyboru beczek. Gdzieś w przepastnym internecie można znaleźć info, jakoby beczki te pochodziły od Jack’a Daniels’a.

W zapachu sporo dymu, bardzo przyjemnego – trochę słodkiego, trochę morskiego. Producent informuje, że torfowość wynosi 40 ppm (czyli mniej więcej poziom Lagavulin 16yo). Pod wartwą dymu czuć zapach morza, bryzę po przejściu burzy. Do tego cytrusy, jakaś pomarańcza, cytryna. Smak jest przyjemny, wanilia, biszkopty, znowu torfowy dym i cytrusy, ale też wyostarzające doznania ostre przyprawy. Całość przechodzi w fajny, długi, dymno-słodki finisz.

Jednym słowem – czad! Podoba mi się ta whisky, jest fajnie ułożona, ale i trochę drapieżna. Dla fanów torfu jak znalazł!

AKTUALIZACJA: miło mi poinformować, że zdaniem czytelników bloga whisky ta zajęła drugie miejsce w głosowaniu whisky roku 2019!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.