Makers Mark Bourbon – test whisky

Bourbon czy jak niektórzy wolą burbon to kukurydziany alkohol o zapachu bejcy i w sumie niczego więcej. Znacie taką opinię? Zgadzacie się z nią? Na przykładzie Maker’s Mark Bourbon postaram się obalić ten mit.
Czy burbon to zwykła kukurydziana wóda
Słyszałem już wiele razy, że jeden burbon nie różni się niczym od drugiego. No bo czym ma się wyróżniać? Zacier z kukurydzy, przefermentowany, wydestylowany – nudaaaa.
Tylko, że w sumie o szkockiej whisky można by powiedzieć podobnie. Słód jęczmienny, woda, drożdże – nudaaaa. Okej, mamy warianty ze słodem torfowym czy z różnymi beczkami do dojrzewania. No fakt, torf i beczki przemawiają na korzyść whisky. 2:0 dla szkockiej.
Ale czy można porównywać ze sobą te dwa gatunki? Co z tego, że jedno i drugie to destylat – wódka też jest zbożowym spirytusem i jakoś nikt nie sili się na porównania.
Wracając jednak do samych bourbonów. Ja je lubię (z resztą Ci, co mnie znają oraz Ci, którzy czytają tego bloga dobrze o tym wiedzą). Dla mnie amerykańska whiskey to zupełnie inna para kaloszy niż single malt’y. Burbony są mniej wymagające, ALE o wiele lepiej nadają się do niezobowiązującego drinka.
Takim właśnie burbonem jest Maker’s Mark. W swojej podstawowej wersji to trunek wręcz idealny do wejścia w świat amerykańskiej wody ognistej. Ma on jedną kluczową przewagę nad innymi burbonowymi podstawkami. Jego moc to 45% alk. a procenty są najlepszym nośnikiem zapachów.

A więc co tam czuć w Maker’s Mark?
Moja opinia o Maker’s Mark Bourbon Whisky
Wzrok: jasnozłoty
Zapach: aceton, pomarańcza, dębina, gałka muszkatołowa
Smak: pieprz i wanilia (normalnie jak u Tony Halika 😉 kto pamięta?), miód, cukierki krówki, pomarańczowa skórka
Finisz: dość krótki, waniliowo-krówkowy
Cena: ok 120 zł
Przygoda z Maker’s Mark
Mówię absolutnie szczerze (niezależnie od tego, o czym piszę na samym końcu) – to świetny wstęp do świata bourbonów. Jest tam wszystko to, co powinno być w kukurydzianej whiskey. Mamy aceton, mamy wanilię, mamy lekki karmel, mamy świeżość i wyrazistość.
Mnie do Maker’s ciągnie jednak aromat pomarańczy. Dla mnie to zapach wewnętrznej części skórki z tymi białymi… farfoclami (??), no wiecie z czym, nie wiem, jak to się nazywa. No więc ta skórka pachnie bardzo intensywnie. Może dlatego moim drugim skojarzeniem jest pomarańczowy zapach do ciast (taki sprzedawany w malutkich buteleczkach-sampelkach).
Finisz oczywiście mógłby trwać trochę dłużej, ale nie ma co narzekać – za ok. 100-130 złotych polskich (plus/minus bo wiecie, inflacja 😉 ) dostaniemy prawdziwy amerykański bourbon, pełen klasycznych aromatów, z fajną, nieco wyższą zawartością alko. To właśnie lubię!
Dlatego tym bardziej się ucieszyłem, gdy marka Maker’s Mark zaprosiła mnie do współpracy. I od razu wyjaśniam wszystkim marudom wietrzącym spisek. Tak, zarówno poprzedni artykuł „Maker’s Mark Distillery„, jak i ten artykuł powstały we współpracy z MM. Nie oznacza to jednak, że ktoś z działu PR napisał mi: „Panie Bartku, proszę wpisać w artykule, że Maker’s jest zajepyszny i pachnie pomarańczą” Drodzy Maruderzy, ten świat tak nie wygląda.
Miło mi, że znalazłem się tym zacnym gronie kilku blogerów, którzy także skrobną co nieco o tym bourbonie. W całej akcji chodziło o ukazanie rzemieślniczej strony Maker’s Mark (pisałem o tym w artykule o destylarni). Największą cegiełkę dołożyli polscy rzemieślnicy – Mr. Vintage, Mo61 Perfume Lab, Kuźnia Barona, Kaletnictwo Vanilla Custom Leather i Manufaktura MUAS.

To oni stworzyli dodatki do Maker’sa, które widzicie na zdjęciu, czyli:
- zajefajny kubek, żebym miał z czego wieczorami popijać MM
- kozacki nożyk, żebym mógł się dostać do złotego trunku i zedrzeć wosk wokół szyjki
- oryginalny zapach, żebym nawet w kuchni czy … yyy … w kuchni 😉 czuł mejkersmarkową pomarańczę
- skórzany case na lapka, żebym miał w co zapakować mój sprzęt, gdy jadę na degustację whisky.
Rozpisałem się, sorki. Maker’s Mark – dziękuję za zaproszenie do udziału w tej kampanii. Zdrówko!