Kawa Mexico Laphroaig Barrel Aged

Nowy rok wymaga solidnej pobudki. A czy może być coś lepszego niż łyk solidnej kawy? Czy może być coś lepszego niż kawa leżakowana w beczkach po torfowej Laphroaig?
Lubię testować różne nowe rzeczy, choć sentyment do klasyki też mam. Gdy pojawia się na rynku nowa whisky – staram się spróbować, choć z drugiej strony nie staję w szranki, aby kupić każdą nowość, która pokaże się na rynku. A tego ostatnio jest dużo. Bardzo dużo!
Zawsze chętnie powracam także do klasycznych podstawek. Nie krzywię się na starego znajomego – Ardbega, Lafrojga, Pultneja czy Glenliveta. Nawet jeśli niektórzy będą mówili, że kiedyś te podstawki smakowały lepiej. Może faktycznie… Ale czy z tego powodu mam zapomnieć o Taliskerze 10yo albo obrazić się i nie kupić więcej Bunnahabhain 12yo??
Jak wspomniałem, nowości na rynku jest sporo. Destylarnie wypuszczają kolejne NAS-y, a niezależni butelkują cask za caskiem. I interes się kręci, wędki są zarzucane, a my konsumenci łapiemy się raz za razem na haczyk. Ja też!
Dokładnie taki mechanizm zadziałał, gdy w czeluściach internetu trafił na mnie news o KAWIE! Ale nie reklama wyprzedaży słoików z kawą rozpuszczalną. O prawdziwej kawie! I to jeszcze z beczek po torfowej whisky. Ba, nie byle jakiej whisky – Laphroaig to przecież specyficzny rodzaj torfu. No więc złapany na ten haczyk, dumnie nabyłem paczuszkę od Just Brew i przystąpiłem do degustacji.
Moja opinia o Mexico Laphroaig Barrel Aged
Zapach: kwaśny, wiśnia w czekoladzie, błoto
Smak: czekoladowy, ziemisty, dość słodki, owocowy
Kawa na specjalne okazje
To nie jest kawa, którą można napić się każdego ranka czy jako popołudniowy deserek. To mogą pić tylko koneserzy dziwnych smaków, ha, ha, ha. Już kilka razy miałem okazję pić różne kawy specialty i za każdym razem miałem podobne wrażenie – to może być taka sama przygoda jak poznawanie świata whisky, rumów czy piwa. Nigdy nie wiesz, co cię czeka i dokąd ta droga prowadzi.
Nie wiem, czy ten specyficzny zapach kawa zawdzięcza właśnie beczkom po Laphroaig, ale moim zdaniem jest cholernie błotnisto-ziemista. Pachnie mokrą ziemią, jakby to powiedział „fachowiec” – petrykorą. Tylko to nie jest taki zapach, który kojarzy się z letnim deszczem na rozgrzanej ziemi. To bardziej jesienne błoto, w którym rozkładają się liście. Urocze, prawda? Ale spokojnie, spokojnie, w zapachu jest też coś przyjemnie czekoladowego.
Smak równie ziemisty, ale tu dużo bardziej czuć owoce. Kawa, która na początku była kwaśna, z czasem zyskuje więcej słodyczy. I znów jest czekoladowa.
Czy to był udany eksperyment – leżakować ziarna w beczkach (z pewnością mocno już wyeksploatowanych) po bardzo specyficznej whisky z Islay? Nie znam się na kawach, więc nie ocenię tego w odniesieniu to innych tego typu projektów. A jako konsument powiem, że to fajna ciekawostka dla tych, którzy szukają „czegoś innego”. To trochę tak jak z piwami „po whisky” albo z piwami „torfowymi” (jak na przykład Miasto Kominów od Piwoteki) – ciekawe, oryginalne, ale czy rzucające na kolana? (Skądinąd kawa ta powstała w kooperacji z Funky Fluid – piwosze znają). Czy stara dobra Taterka albo Żuberek nie są lepsze? (taki żarcik 😉 ).
Mexico Laphroaig Barrel Aged traktuję jako eksperyment, raczej udany. Choć zdecydowanie bardziej wolę tradycyjną kawę z dzbanka.
Samo leżakowanie to bardzo dobry pomysł – sam muszę sprawdzić jaki to da efekt 🙂