Benromach Organic 2010 – test whisky
Garść faktów o ekologicznej whisky
Bycie „eko” jest teraz w modzie. Wszyscy dookoła walczą o czysty świat. W sklepach pojawiają się półki „zero waste”, a na produktach wytwórcy prześcigają się w informowaniu o ekologiczności ich wyrobów. Autorzy słownika Collinsa uznali, że wyrażeniem roku 2019 jest „Climate Strike„, czyli strajk klimatyczny. Żeby było jasne – nie kpię z tego! Takim działaniom należy tylko przyklasnąć, bo faktycznie na naszych oczach środowisko naturalne zmienia się. Nie jestem jednak żadnym mądralą, aby prawić tu morały z dziedziny klimatologii czy ekologii 😛 😎 . (Oj, poznałem kilku takich, co to są ekspertami i znają się na wszystkim – na piłce nożnej, szczepionkach, zupie ramen, malarstwie Dalego i literaturze z XIX wieku). Jedyne o co mogę się pokusić, to „wymyślenie” eko-whisky. Idąc tym tropem przyszła mi na myśl pewna „speysiderka” – Benromach Organic.
Gorzelnia Benromach wiedzie swój burzliwy żywot w regionie Speyside. Była blisko całkowitego upadku, jednak w 1993 roku pomocną rękę wyciągnęła firma Gordon & MacPhail, znany pewnie wielu osobom niezależny bottler. Jeśli dobrze kojarzę, to od 2006 roku Benromach oferuje serię Organic. Co w tej whisky jest „eko”? Wszystko 😉 Otóż spełnia ona rygorystyczne wymogi UK Soil Association, dzięki czemu na kontretykiecie (zdjęcie poniżej) widnieje stosowny certyfikat. Świadczy on o tym, że whisky powstawała z poszanowaniem restrykcyjnych zasad proekologicznych. Eko musi być w niej każdy element. Począwszy od użytych składników, czyli eko-jęczmienia, eko-wody czy eko-drożdzy. Także produkcja tej single malt musi przebiegać z poszanowaniem środowiska naturalnego.
Moja butelka Benromach Organic to whisky, którą wydestylowano w 2010 roku, a zabutelkowano w 2017 roku. Dojrzewanie odbywało sie świeżych beczkach z dębu amerykańskiego (Virgin American Oak). Zawartość alkoholu zbita jest do 43%. Single malt nie była filtrowana na zimno, nie jest też dobarwiona karmelem.
Moja opinia o Benromach Organic 2010
Wzrok: żółto-złoty
Zapach: owsianka, chałka, ciastka maślane, banany, musli z owocami, zielone jabłko, drewno
Smak: kokosanki, toffi, cytrusy, trochę pieprzu
Finisz: w miarę długi, lekko pieprzny
Cena: 200-250 złotych
Czy warto spróbować tą eko-whisky?
Jeśli lubisz whisky delikatne, łagodne, a przy tym dobrze ułożone, to Benromach Organic 2010 pasuje doskonale. I odwrotnie – jeśli wolisz wyraziste i mocne single malt, w stylu sherrybomb albo konkretnego, ciężkiego torfu, to Organic raczej nie dla Ciebie. Chyba, że szukacz odskoczni od „swoich klimatów” raz na jakiś czas.
Whisky Benromach Organic 2010 jest przyjemnie lekka, dopiero na finiszu robi się nieco pieprzna. W zapachu jest zwiewna. Pachnie zupą mleczną z płatkami na śniadanie, chałką, owsianką. Po chwili do tego dochodzą banany (stąd to musli w opisie ciut wyżej 😉 ), trochę wanilii oraz dębiny (ale to jak już trochę postoi). Na języku czuć wyraźnie wpływ amerykańskiego dębu – jest kokos, jest wanilia. Do tego trochę cytrusów, jakaś babka cytrynowa może. Na koniec pojawia się pieprz, który ciut wyostrza całe doznania.
No więc jak to jest z tą whisky – brać czy nie brać? Choć ja najbardziej lubię whisky charakterne, konkretne, mocne, nawet trochę „udziwnione”, to jednak jestem w stanie docenić Benromach Organic. Ta butelka to nie jest tytan skomplikowania i złożoności. To jest solidna whisky, którą warto spróbować. Jest OK!