Benriach The Twelve 12yo – test whisky
Whisky Benriach The Twelve 12yo
Są takie whisky, które najlepiej pasują w ściśle określonych warunkach np. zimą przy kominku (lub kaloryferze 😉 ) albo latem – na hamaku, w cieniu drzew. Bywają cudeńka na szczególne okazje. Jednak najpowszechniej nabywane są takie do popijania na co dzień, czyli tzw. daily dram. Cały jednak w tym ambaras, żeby w tej grupie trafić na coś pijalnego, niemęczącego, smacznego. Po prostu whisky, którą można się napić ot tak, a która będzie smakować. Benriach The Twelve 12yo wpisuje się w to doskonale.
Single malt spod znaku Benriach to stuprocentowe speysiderki, choć w portfolio nie brakuje także whisky torfowych. Oczywiście, nie jest to moc porównywalna z torfiakami z Islay, w przypadku Benriach to bardziej whisky dymne niż torfowe. Może kiedyś przyjdzie okazja opisać choć jedną z nich. W planach miałem też pokrótce przybliżyć historię Benriach. Jednak liczba zmian właścicieli, otwierania i zamykania zakładu jest tak duża, że wystarczyć musi informacja, że żywot destylarni był bardzo burzliwy. Dość powiedzieć, że powstanie gorzelni datowane jest na sam koniec XIX wieku, natomiast marka single malt Benriach powstała tak naprawdę dopiero w 1994 roku. Co więcej, dopiero rok 2004 był przełomowy, gdy produkty spod znaku Benriach zaczęły się coraz śmielej pojawiać na rynku, w czym udział miał słynny Billy Walker.
Whisky Benriach The Twelve ukazała się w ramach odświeżonego portfolio jesienią 2020 roku. Ta dwunastolenia single malt dojrzewała w trzech rodzajach beczek – klasyczne baryłki po burbonie, beczki ex-sherry oraz po porto. Zabutelkowana została w mocy 46% alk, co pozwoliło uniknąć filtracji na zimno, dodatkowo nie jest ona dobarwiana karmelem.
Moja opinia o Benriach The Twelve 12yo
Wzrok: złoto
Zapach: kokosy, wanilia, jagody
Smak: delikatny, waniliowo-kokosowy, słodkie owoce, feeria owoców leśnych, cynamon, kawa z mlekiem/kakao
Finisz: za krótki, aczkolwiek przyjemnie słodki
Cena: ok. 200 zł
Wymarzona daily dram dla fanów owocowych whisky. Benriach The Twelve jest delikatna jak na Speyside przystało, słodkawa i leciutko ostra, ale co najważniejsze, nie jest nudna i jednostronna. To pewnie zasługa różnych beczek.
Pierwsze skojarzenie z tą whisky to „smooooth”. Zarówno zapach, jaki i smak są bardzo przyjemnie delikatne, przy czym nie są nijakie. Zdarza się, że różne delikatne trunki po pewnym czasie pachną tak naprawdę niczym. Z tą whisky jest inaczej – delikatność oznacza jedwabistość, lecz ze stale wyczuwalnymi głównymi zapachami.
Po pierwsze, w tej whisky króluje kokos i wanilia. To baza i grunt pod inne aromaty i smaki. Beczka po burbonie zrobiła tu gruntowną robotę. Dalej w zapachu pojawia się słodycz – dla mnie przede wszystkim to jagody, co pewnie zawdzięczamy beczkom ex-porto. Generalnie, zapach leciutki, przyjemny, jak lody waniliowo-kokosowe z polewą owocową. Milusio!
W smaku jest jeszcze ciekawiej, bo do tej delikatności dochodzi niewielka pikantność. Generalnie jednak podążmy dalej ścieżką wanilii i owoców, przy czym po czasie w smaku pojawia się coś, co przypomina kawę z mlekiem albo kakao. Minusem jest tylko zbyt krótki finisz.
Whisky Benriach The Twelve 12yo jest trunkiem bardzo uniwersalnym. Sprawdzi się jako prezent dla whiskowego laika. Śmiało można ją także zaserwować podczas popołudniowego spotkania ze znajomymi. Równie dobrze pasować będzie do wieczornego oglądania kolejnego odcinka „M jak miłość” 😄 😜 Jedynie fani torfowych potworów pachnących asfaltem, wędzoną rybą czy lizolem być może powiedzą, że takie delikatesy to nie dla nich.