Oban Little Bay – test whisky

Przeczytanie tekstu zajmie Ci ok. 2 min.
whisky_oban_szkocka_krata

Oban Little Bay

Whisky Oban Little Bay

Gorzelnia Oban to dość nietypowy zakład. Wiele szkockich gorzelni położonych jest w pięknych dolinach, nad brzegami rzek lub pośród malowniczych pól i łąk. Oban mieści się za to w centrum miasteczka o tej samej nazwie. Miasto Oban leży w zachodniej części Szkocji, vis a vis wyspy Mull. Patrząc na mapę szkockich destylarni, zakład leży na samym skraju Highlands, tuż nad regionem Campbeltown. W dodatku na wybrzeżu. Z „geograficznego” punktu widzenia wychodzi na to, że whisky Oban powinny być „co najmniej ciekawe”, o rozbudowanym charakterze. Czy więc whisky Oban Little Bay oddaje taki charakter?

Warto wspomnieć, że destylarnia należy do alkoholowego giganta, jakim jest Diageo. Już na początku XX w. przeszła ona w ręce DCL, czyli firmy, z której wykształcił się dzisiejszy koncern. Sama gorzelnia należy do najmniejszych w Szkocji. Raptem dwa alembiki i moce przerobowe nieprzekraczające 1 mln litrów alkoholu. Z tego też powodu jest ona dostępna tylko w kilku wersjach. Jedną z nich jest single malt Oban Little Bay. To single malt bez określonego wieku. Nie wiadomo także jakich beczek użyto do maturacji spirytusu.


Moja opinia o Oban Little Bay

Wzrok: bursztyn

Zapach: rześko i trochę pikantnie, owocowo, jabłka, susz owocowy, cynamon, imbir, mięta

Smak: słodko, owocowo, sporo przypraw korzennych, karmel, pomarańcze, jabłka, ciasto owocowe

Finisz: miło rozgrzewa, w miarę długi

Cena: 250 – 300 złotych


Cóż, patrząc na umiejscowienie gorzelni, liczyłem, że będzie to whisky ciut ciut morska. Coś à la whisky Old Pulteney. No i że będzie miała coś z Campbeltown, no i też z Mull. Tak, wiem ˜– jestem wymagający. Gdyby powstała single malt będąca połączeniem tego, co wyżej napisałem, byłaby to jedna z najlepszych rzeczy na świecie 🙂 Nie trudno się więc domyślić, że whisky Oban Little Bay taką rzeczą nie jest. Nie to żebym jednak jakoś bardzo narzekał. Jest po prostu poprawnie.

Ta single malt broni się przede wszystkim zapachem. Jest przyjemna, owocowa, lekko pikantna. Nie wiem, czy to zasługa wybrzeża, ale jest w niej także coś rześkiego i świeżego. Nie jest to jednak wiatr z zatoki, ale świeże zioła (może też trawa) i ewidentna mięta, przynajmniej dla mnie. Smak jest również owocowy, choć po chwili picia zaczynają w nim przeważać pikantne przyprawy. Finisz całkiem długi i przyjemny. Całość jest spójna, ale wg mnie brak tej whisky jakiegoś wyznacznika, czegoś „zapamiętywalnego”. Ot, taka owocowa single malt, z przyjemnym iskrzeniem przypraw na języku – taka jakich wiele. Na pewno nie powiem o niej, że jest kiepska, na pewno poczęstowany nie odmówię. Szkoda tylko, że zabrakło w niej czegoś ciekawego, co spowodowałoby, że chciałbym mieć ją zawsze w swoim barku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.