Październik z whisky cz.2 – WLW 2023
To był ciężki weekend w Warszawie, a kulminacyjny moment był 13 października. Co za pech! Dwa festiwale whisky tego samego dnia. Ale trudno byłoby nie pojawić się na Whisky Live Warsaw.
Pamiętacie relację z Whisky Live Warsaw z ubiegłego roku? Pisałem w niej, jak fajnym pomysłem okazała się zmiana lokalizacji. Ba, napisałem nawet, że to chyba najlepsze miejsce ze wszystkich dotychczasowych, a trochę ich już pamiętam. No i trunki rzecz jasna też były pierwsza klasa. Przed WLW 2023 zastanawiałem się, czy organizatorzy udźwigną ubiegłoroczny sukces.
Udźwignęli?
Kto był, to wie, że impreza z roku na rok się rozkręca. Organizatorzy mocno postawili na dodatkowe atrakcje, żeby umilić gościom czas spędzony na festiwalu. Choć mnie tych kilku godzin spędzonych w gronie znajomych, z dobrą whisky jakoś szczególnie umilać nie trzeba 😉 .
Niemniej, plus za pokazy i za koncerty, które odbywały się na scenie. Wróćmy jednak do whisky…
Stare whisky, stare grzechy, nowe whisky, nowe możliwości
Jak co roku ta sama uwaga i zdziwienie. Nie rozumiem (może mnie ktoś oświeci??), po jaką cholerę zwykłe, najzwyklejsze whisky, whiskey i bourbony, dostępne w pierwszej lepszej 'stonce’ sprzedawane są za kupony?
Ja akurat nie przyjeżdżam na WLW, żeby napić się tego, co znam albo tego co mam w barku, ale pewnie wiele osób, które pojawiają się na Whisky Live Warsaw to „nowi w branży”. Zastanawia mnie więc polityka popularyzowania produktów przez wystawców. Nie kumam tego fenomenu sprzedawania lichych dramów po 5 czy 10 złotych.
Na całe szczęście liczba stoisk i dostępnych płatnych i bezpłatnych dramów jest na tyle szeroka, że podczas WLW każdy znajdzie coś dla siebie.
Tradycyjny już medal dla ekipy Brown Forman, bo ich stoisko (jak co roku) to kraina mlekiem i miodem płynąca. Dla każdego coś miłego – nowe edycje znanych whisky, stare butelki i rarytasy. Tak powinno prezentować się każde stoisko. Piąteczka dla polskich bottlerów, którym jeszcze się chce szukać beczek, butelkować single cask, edukować. Nawet mimo internetowego hejtu.
Jak zawsze na Whisky Live Warsaw można spróbować też trunków z gorzelni, o których może nigdy nie słyszałeś, a nawet jeśli gdzieś kiedyś coś wpadło do ucha, to raczej tylko do ucha, ale nie do gardła. Słowem — WLW to poligon doświadczalny. I tu plus dla organizatorów, że nie zamykają się tylko na popularne brandy, ale pokazują festiwalowiczom, że istnieje ciekawy świat poza tradycyjną Szkocją.
Last but not least
Osobny plus przyznaję Distillers Limited aka Ambra Brands. Ich stoisko robiło wrażenie, a liczba produktów do spróbowania była tak duża, że ciężko się było przebić z kieliszkiem. Bo zakładam, że te tłumy stały w kolejce nie po metalowe kubki z królikiem 😉 (kto był, ten wie).
I przy tejże okazji wspomnę też o degustacji whisky Tomatin. Choć to duża destylarnia, to raczej nie należy do mainstreamu i pewnie nie każdy o niej słyszał, a tym bardziej próbował czegoś od tego Speysidera. Spróbowałem 3 single malt Tomatin z serii Italian Collection: z beczek po winach Barolo, po Marsala i po Amarone. Uwielbiam wino marsala, więc zwycięzca mógł być tylko jeden. Ta 12- letnia single malt zaskoczyła mnie trochę swoją świeżością i cytrusowym charakterem, by po chwili pokazać to, czym dla mnie jest marsala – orzechy pod każdą postacią.
Tomatin to nie tylko owocowe whisky, typowe dla regionu Speyside, ale także torfowe single malt spod znaku Cu Bocan. Spróbowałem trzech różnych whisky Cu Bocan, a do codziennego popijania wybrałbym Cu Bocan 15yo Oloroso Sherry Cask. No bo kto nie lubi lekko słodkiego dymu, z posmakiem rodzynek i kandyzowanych owoców.
Whisky Live Warsaw 2023 to już historia, ale patrząc, jak zmienia się ten festiwal, zastanawiam się, co nas czeka w 2024. Skoro tak wypaliło połączenie degustacji i koncertów, to może za rok The Rolling Stones na WLW? Albo Behemot? 😉
PS: wybaczcie brak zdjęć, tempo „zwiedzania” było zawrotne i po prostu się nie nadawały. 🙂