Glendronach Port Wood – test whisky
Czy jest ktoś, kogo trzeba przekonywać do tego, że whisky Glendronach to zawsze pozycja godna spróbowania? Nie istotne, czy to wersja iluśtamletnia czy bez określonego wieku – tej destylarni po prostu nie można pomijać.
Glendronach beczkami stoi
Ci, którzy siedzą długo w świecie whisky – już to wiedzą. Ci, którzy ten świat poznają lub chcą poznać – po pierwszej degustacji whisky Glendronach szybko zrozumieją, skąd się biorą ochy i achy związane z tą marką. Oni po prostu w tym Highlands destylują świetną whisky, a co najlepsze starzą ją w jeszcze lepszych beczkach.
Myśląc Glendronach mam tylko jedno skojarzenie – beczki. Ta gorzelnia słynie bowiem ze stosowania najlepszych beczek po hiszpańskim winie sherry. Ale nie tylko! Lecz zanim o Glendronach Port Wood, to słowo o niezwykłym wydarzeniu, które miało miejsce w Warszawie.
Piękna rzecz, prawda? Aż boję się myśleć, jak ta whisky może pachnieć i jak smakować!
Polska premiera tej whisky odbyła się kilka dni temu w Wa-wie, a wydarzenie koncelebrowali;-) dwaj gospodarze – Adam Frankowski, polski Brand Ambasador Brown-Forman oraz Stewart Buchanan, Global Brand Ambasador (prawie tak samo znany jak Adam 😉 ).
Nie powiem, niestety, jaka jest ta whisky 50yo, ale za to mogę podzielić się moimi wrażeniami dotyczącymi Glendronach Port Wood. Trzy lata finiszu w beczkach typu pipe po porto, a wcześniej oczywiście sherry Oloroso i sherry Pedro Ximenez. Kurde, czy tu mogło się coś nie udać!?
Moja opinia o Glendronach Port Wood
Wzrok: ciemne złoto
Zapach: śliwka, dżem z owoców leśnych, rodzynki, wanilia, imbir
Smak: bombonierka „wiśnie w czekoladzie”, jagody, pieprz
Finisz: dość długi, przyjemnie czekoladowy
Cukiereczek
No i nie mogło się nie udać. Fajna whisky do leniwego sączenia na kanapie. I choć najwięksi wyjadacze w świecie whisky powiedzą może „Phi, po prostu czuć sherry i phi, po prostu czuć słodkie porto”, to ja powiem, że phi, to nie takie łatwe, żeby jeden rodzaj beczek nie zdominował drugich.
W zapachu rządzą wiśnie i owoce leśne, ale nie jest tak słodko, jak by się można było spodziewać. Imbir, który jest dość wyraźny, dodaje zapachowi świeżości, przez co nie jest to whisky z grupy ciężkich, czekoladowych sherrybomb.
Za to smak Glendronach Port Wood jest już bardziej słodki, mnie kojarzy się ona jednoznacznie z bombonierkowymi wiśniami w czekoladzie (i alkoholu rzecz jasna). Co więcej, słodycz podbijają również jagody, ale w kontrze do nich wyczuwalny jest pieprz, który wyostrza smak. Całe zabawa kończy się dość długim posmakiem czekolady, mniej słodkiej niż w pierwszym łyku.
Werdykt – smacznie, nawet bardzo! Bogata, owocowo-cukierkowa, ale w miarę świeża, nie tak ciężka, jak bywają sherrybomby.