Dalwhinnie Winter’s Frost GoT- test whisky
Whisky Dalwhinnie Winter’s Frost
Gra o Tron
Chyba można śmiało powiedzieć, że serial Gra o Tron bije wszystkie inne seriale na głowę pod względem popularności, marketingowego rozgłosu itp. Dość powiedzieć, że finałowy odcinek 7 serii pobił rekordy oglądalności. Fakty są takie, że Gra o tron ściąga przed telewizory miliony fanów. Te rzesze sympatyków to także klienci wszelkiej maści produktów – koszulek, kubeczków, zegarków itd. itd. Popyt nakręca podaż (a może odwrotnie 😉 ). Niewątpliwie z tego tortu uszczknąć postanowili także ludzie z Diageo. W wyniku kooperacji powstała seria whisky single malt, wśród której znajduje się m.in. Dalwhinnie Winter’s Frost.
Seria od Diageo reprezentuje 7 rodów oraz jedno bractwo z Westeros (miejsce gdzie toczy się akcja Gry o Tron). Każdej z tych grup przypisano jedną whisky, które (w założeniu) pasują do siebie, oddają wzajemnie swój charakter. Dalwhinnie z regionu Highlands, jako najwyżej położna destylarnia w Szkocji, jest zdaniem twórców „zimna i niedostępna podobnie jak Północ, którą Dom Starków nazywa swoim miejscem”.
Whisky Dalwhinnie Winter’s Frost jest to single malt, która nie ma określonego wieku. Zabutelkowana jest z mocą 43% alk.
Moja opinia o Dalwhinnie Winter’s Frost GoT
Wzrok: ciemnozłoty
Zapach: miód, jabłka, gruszki, wanilia, płatki zbożowe z miodem
Smak: znowu miód, jabłecznik z cynamonem, mirabelki, ciastko miodowe
Finisz: rozgrzewający, średnio długi
Cena: 250 – 300 złotych
Pijąc ją zachodzę w głowę, jak ona ma oddawać charakter Domu Starków – Władców Północy? W jaki sposób Dalwhinnie Winter’s Frost ma pasować do smaganego śniegiem i wiatrem Winterfell? Toż to bardziej słoneczne Dorne, pełne ogrodów i owocowych sadów. No chyba, że zamysł był taki. Nadeszła zima, ziąb hula po zamku, tak więc na poprawę krążenia trzeba się napić czegoś rozgrzewającego. I najlepiej czegoś z naturalnymi właściwościami leczniczymi, żeby nie złapać kataru. Miód będzie idealny.
Taka jest Dalwhinnie Winter’s Frost – bardzo miodowa, ze sporą dawką przypraw. Do tego jabłka, trochę gruszek (to nawet takie gruszki w zalewie). Zapach jest całkiem przyjemny. W smaku mocno dają o sobie znać przyprawy korzenne. Czuć zdecydowanie jabłka i miód. Finisz przyjemny, mimo że trochę za szybko gaśnie.
Tak więc czy Dalwhinnie kojarzy się z daleką północą? Mnie nie. Czy kojarzy się z dostojnym rodem Starków? Średnio. Czy pasuje na długie, zimowe wieczory? Tak. Ta whisky będzie mi się kojarzyć jako „rozgrzewacz”. Jakby do herbatki owocowej dodać łyżkę (albo i dwie) miodu. W sumie – gdybym miał się czymś takim kurować z kataru w zimowe dni, to bym nie protestował 😉 To dosyć prosta, owocowa whisky, choć nie mogę powiedzieć, że jest słaba. Ostatecznie ani nie porywa, ani też nie odrzuca.